Nie będzie to wykład dla profesjonalistów, którzy „muszą brać”, bo konkurencja też bierze, a więc żeby wygrać zawody, trzeba mieć równe szanse na starcie. Tym razem rzecz dotyczy zwykłych zjadaczy chleba, którzy podnoszą ciężary po to, aby „dokopać” innym. Dokopać w szerokim tego słowa znaczeniu.

Co w człowieku tkwi takiego, że chce być lepszy, piękniejszy, bogatszy niż inni? Na pewno zdrowy pęd do rywalizacji, bo to ona przecież nadaje życiu niezaprzeczalny urok. Chęć rywalizowania jest środkiem napędowym, gromadzącym sportowców na wszelkich zawodach i dostarczającym publiczności niezapomnianych przeżyć.

Ten zdrowy pęd do rywalizacji kończy się zawsze tam, gdzie zaczyna się doping.

Co sprawia, że Stefan z osiedlowego blokowiska zaczął przyjmować sterydy zanim jeszcze poszedł na swój pierwszy trening kulturystyczny?

Kompleksy!

Stefan czuł się słaby, miał poczucie małej wartości, nie potrafił niczym zaimponować kolegom, a bardzo tego chciał, bo po nocach przeżywał sny o potędze. Później następował zwyczajny ranek, Stefan znowu był nijaki i tak w kółko. A tu świat pędzi do przodu, na ekranie telewizyjnym aż roi się od facetów, którzy nie mieszczą się w drzwiach, każdy z nich ma takiego „kopa”, że jak przywali, to drzwi wylatują razem z futryną – jak tu żyć bez 50 centymetrów w bicepsie i nie powiesić się w najbliższy weekend?

Stefan wie, że jeśli poćwiczy 2-3 lata, to na pewno potrafi wszystkie parametry siłowo-sprawnościo-wo-objętościowe poprawić, ale on się spieszy. A spieszy się dlatego, że Franek, Kazik i Waldek z sąsiedniej klatki już załapali parę kilogramów masy na sterydach i to w bardzo krótkim czasie. Znaczy to, że znowu kto inny jest lepszy, natomiast Stefan – do niczego.

I to jest ten punkt zwrotny. Stefan musi dogonić swoich kolesiów tak szybko, jak tylko można. Albo jeszcze szybciej, bo to mu dopiero załatwi pełny komfort psychiczny. Będzie taki sam, jak tamci, a później się zobaczy. Namierza więc dilera, dostaje towar, płaci i rozpoczyna kurację połączoną z treningami. Licży się wielka klata i okazałe bicepsy, reszta na razie nieważna.

W pół roku później Stefan jest już „swój” na terenie blokowiska, kolesie klepią go po ramieniu, pierwsi mówią „cześć”, człowiek nabiera poczucia wartości, zauważył, że jest „kimś”. Tego mu było potrzeba do szczęścia. Koksuje równo, bo wie, że jak odpuści kurację, wtedy dobrze skrojona muskulatura zwyczajnie sflaczeje i znowu stanie się „nikim”.

Spis treści:

Leczenie kompleksów pigułkami cz.1

Leczenie kompleksów pigułkami cz.2

Leczenie kompleksów pigułkami cz.3

Leczenie kompleksów pigułkami cz.4

Komentarze
Załaduj więcej podobnych artykułów
Załaduj więcej Redaktor
Załaduj więcej Sport

Dodaj komentarz

Sprawdź też

Zarządzanie finansami podczas last minute: Jak nie wydać zbyt wiele pieniędzy na spontaniczne podróże

Spontaniczne podróże last minute mogą być ekscytującą przygodą, ale równie łatwo mogą stać…