Dom Sport Luksemburg 2009. Mistrzostwa świata w wyciskaniu sztangi leżąc

Luksemburg 2009. Mistrzostwa świata w wyciskaniu sztangi leżąc

10 min odczyt
0
0
2,734

To, co wyczyniają mistrzowie trójboju na zawodach rangi mistrzostw świata, przekracza wyobraźnię zwykłych a nawet niezwykłych ludzi. Wydawać by się mogło, że nasz reprezentant z kategorii 56 kg, Dariusz Wszoła [IV miejsce], jest człowiekiem nie z tej ziemi, jeżeli potrafi wycisnąć ciężar 160 kg, dysponując przecież niewielkim obszarem muskulatury z racji niewielkiej wagi ciała. Okazało się jednak, że będąc w tej samej kategorii, można wycisnąć 200 kg! Dokonał tego reprezentant Danii, 47-letni Anton Kraft. Nie było na niego siły – Japończyk Ikeda Naoya, który został wicemistrzem, podniósł „tylko” 187,5 kg, a trzeci z kolei, Konstantin Pawłów z Rosji – 182,5 kg.

W trzech następnych kategoriach – 60, 67,5 i 75 kg nie mieliśmy swoich przedstawicieli, a szkoda, bo każdy zdobyty punkt liczył się do określenia miejsca drużynowego. W kategorii 60 kg najlepszy był Amerykanin Michael Kuhns, który wycisnął 210 kg, w kategorii 67,5 zwyciężył Rosjanin Rawił Kozakow z wynikiem 215 kg, a w kategorii 75 – znowu zawodnik dźwigający na grzbiecie dużą dawkę doświadczeń życiowych, 49-letni Amerykanin Michael Hara – 240 kg.

wyciskanie sztangi leżąc
wyciskanie sztangi leżąc

Dopiero w kategorii 82,5 kg wystąpił „nasz człowiek”. Daniel Kowalczyk, który zajął IV miejsce z wynikiem 232,5 kg. Zwycięzca, Markus Schick z Niemiec osiągnął wynik 281,5 kg, dystansując srebrnego medalistę, Bułgara Maksyma Nahelę o 40 kg.

W kategorii 90 kg wystartował nasz żelazny reprezentant, Jan Wegiera, który miał wyjątkowego pecha, bo ważył aż o 87 dekagramów więcej niż zawodnik rosyjski Władimir Griszajew, a ponieważ obydwaj panowie podnieśli po 272,5 kg, więc zwyciężyć musiał ten lżejszy. Szkoda, bo za zwycięstwo dostawało się 12 punktów, a za II miejsce już tylko 9. Dopiero na końcu okazało się, że do wicemistrzostwa drużynowego zabrakło nam… trzech punktów.

Setkę wygrał znowu Rosjanin, Władimir Wołkow, z wynikiem 302,5 kg. Niestety, nasz zawodnik, Tomasz Kuc, spalił wszystkie swoje podejścia. Po prostu unosił nieznacznie biodra podczas wyciskania, a sędziowie natychmiast to wychwycili. Gdyby Tomek zaliczył to, co planował [a co na treningach nie sprawiało mu trudności], czyli 275 kg, zająłby II miejsce, a to już wyniosłoby Polskę na najwyższe podium w kategorii drużynowej. No cóż? „pogdybało się” i na tym koniec.

Prawdziwych emocji dostarczył dopiero występ Karola Kołtońskiego w kategorii 110 kg. Najpierw dwukrotnie spalił podejścia do ciężaru 285, a potem zażyczył sobie 290 kg i podniósł prawie bez trudu, zdobywając tytuł mistrza świata. A robiło się już gorąco, bo po piętach deptał mu Rustam Julcziew z Kazachstanu, który podniósł tylko 2,5 kg mniej.

Kolejną szansę zaprzepaścił nasz rewelacyjny weteran, 48-letni Mariusz Hadrysiak, startujący w kategorii 125 kg, (chociaż jego waga wynosiła 113 kg). Rozpoczął bój z ciężarem od 290 kg, co po trzykroć okazało się za ciężkie. Wystarczyło obniżyć ciężar wyjściowy o 10 kg i byłoby IV miejsce. Wygrał Norweg Roy Holte z wynikiem 312 kg.

I wreszcie ostatnia kategoria -+125 kg. Polskę reprezentował nasz najsilniejszy zawodnik, Dariusz Wdowiński. Zaliczył 300 kg, co dało mu brązowy medal, potem poprosił o ciężar 315, co okazało się zbyt ciężkie. Do srebrnego medalu wystarczyło 307, ale… stało się tak jak się stało.

Wszystko wskazuje na to, że w drużynie narodowej mamy fantastycznych zawodników, którzy przy pewnej dozie szczęścia jeszcze przez długie lata mają szansę zajmować najlepsze miejsca na świecie. Tego optymizmu nie powinien przygasić nawet fakt, że wśród naszych reprezentantów jest też sporo romantyków, którzy czasami mierzą siły na zamiary. Można zrozumieć ich ambicje, tym bardziej, że normy, jakie sobie wyznaczają, są wielokrotnie sprawdzane i powtarzane na treningach. Niestety, podczas mistrzostw międzynarodowych duży wpływ na wynik ma stres, a ponieważ Polskiego Związku nie stać na zatrudnienie psychologa, więc ten stres nierzadko bywa nie do pokonania.

Pozostaje więc już tylko życzyć „romantykom” większego opanowania. Jeżeli zaczną wyznaczać sobie nieco rozsądniej wysokość pierwszych podejść do ciężarów, będziemy zdobywać drużynowe mistrzostwo świata z dużą przewagą nad innymi krajami. A na razie jest jak jest i pozostaje już tylko cieszyć się trzecim miejscem na świecie. Niby poniżej naszych ambicji, ale jednak wysoko w klasyfikacji.

Kolejność drużynowa pierwszych sześciu miejsc:

1. USA 55 pkt

2. Finlandia 53 pkt

3. Polska 49 pkt

4. Japonia 48 pkt

5. Rosja 46 pkt

6. Francja 38 pkt

Wśród kobiet mieliśmy również swój żelazny punkt pod postacią Justyny Kozdryk, która ustanowiła nowy rekord świata (zresztą swój własny) wynikiem 127,5 kg.

Warto również przypomnieć, że podczas mistrzostw Europy w trójboju, które odbyły się w Finlandii 5-9 maja, wystartował nasz najmłodszy reprezentant, Daniel Miller, uzyskując tam wynik 845 kg (350-210-285) i zdobywając złoty medal w kategorii 82,5 kg. Wydarzenie jest o tyle ważne, że występ Daniela to występ pierwszego polskiego juniora, który odniósł zwycięstwo na ME seniorów, a jego „kosmiczny” wynik w przysiadzie stał się wręcz nokautem dla wszystkich.

Na koniec wiadomość mniej optymistyczna: z racji kryzysu Minister Sportu obciął budżet dyscyplin siłowych o 40 procent. W rezultacie na koszt Polskiego Związku może teraz wyjechać najwyżej trzech zawodników. Stało się tak, mimo że kryzys nie dotyczy ani trójboju, ani kulturystyki, podczas gdy innych dyscyplin owszem.

Komentarze
Załaduj więcej podobnych artykułów
Załaduj więcej Redaktor
Załaduj więcej Sport

Dodaj komentarz

Sprawdź też

Optymalizacja kosztów w budownictwie: Kiedy wypożyczanie sprzętu jest bardziej opłacalne niż zakup

W dzisiejszym dynamicznie zmieniającym się świecie budownictwa, kluczowym czynnikiem decyd…